Bez wątpienia – kocham wiosnę.
Uwielbiam pierwszy ciepły dzień w roku, gdy nagle wszyscy czują wiosnę i po chwili latają bez kurtek, nie obawiając się, że jutro będą leżeli w łóżku ze stertą chusteczek spowodowaną nieustającym kichaniem i istną fontanną z nosa.
Uwielbiam, gdy na niebie wśród pojedynczych białych obłoczków słońce ‚patrzy’ sobie na nas.
Oczywiście łatwo z tych moich powyższych wyznań stwierdzić, że zimy nie darzę sympatią. Chociaż, nie tak całkiem dawno, próbowałam zaprzyjaźnić się z pewnym zimowym stworem – bałwanem.
P.S. – nie, nie polubiliśmy się.
Do dziś na myśl o przeszywającym mrozie i zimnymi płatkami śniegu spadającymi z nieba robi mi się nieprzyjemnie.
No i kolejny minus tej pory roku – dzień jest strasznie krótki.
Idę do szkoły – ciemno, wracam – zaczyna się ‚szarówka’ na dworze.
Nie lubię zimy i tyle.
Ale wróćmy do wiosny !
Parę dni temu słoneczko do nas zawitało na momencik, a ja – chcąc złapać jedne z pierwszych promieni słońca, wybrałam się na spacerek.